sobota, 30 marca 2013

Merry Easter.





Białe święta, białe. Szkoda tylko, że nie te.
Szczecin, dom, spacery po śniegu, godziny przy starym, za małym biurku. Marząc tylko o Warszawie i wiośnie.
Bonobo, Beirut i Sufjan Stevens.

niedziela, 10 lutego 2013

Znów.




Warszawa za oknem wydaje się być ładna.
Codziennie te same poranki, przedpołudnia, popołudnia, wieczory. Te same brutalne przebudzenia, które niepostrzeżenie stają się leniwymi kolacjami. Wszystko to szare, niewyraźne, beznadziejne.
Anthony and he Johnsons, Hey, Crystal Castles. Na zmianę.

niedziela, 18 listopada 2012

We mgle, wieczorem.




Spacery we mgle, z aparatem.
Uciekanie od problemów, od siebie. Zapominanie, przypominanie. Powracający zapach szpitala, ryk zepsutej kanalizacji, zimne, syczące świetlówki. Angry Birds, skandynawskie kryminały i godziny w bezruchu. Udawanie przed samym sobą, że jest wszystko w porządku. Szlochanie w wymiętoloną poduszkę.

czwartek, 25 października 2012

Kostniejąc.






Wieczór. Ból głowy, ten najgorszy, tuż za oczami.
Zimna herbata, brudząca wielki kubek. Wieje, kropi. Łatwiej tak myśleć, pod kocem, na fotelu, w balkonowych drzwiach, oddzielonych od reszty mieszkania przydługą firanką. Jeszcze tylko zapętlona Grimes i można siedzieć godzinami.
Ludzie na ulicy, tak samo dziwni. Tak samo zwyczajne bloki, przy Tamce czy gdziekolwiek indziej.

czwartek, 28 czerwca 2012

Podobno nad morzem.








Wakacje. Kot Hipokryta, Spacery w deszczu, książki, morze, morze, morze.
"Bieguni" Terakowskiej, "Wszystko czerwone" Chmielewskiej i "Widnokrąg" Myśliwskiego. Do tego gorące kakao. Obrzydliwie słodkie, parzące w język. Pusta plaża, uparcie wbijany, samotny parawan w jaskrawe koniki morskie i ryby. No i Ula. Bo jak bez Uli wakacje.
Tylko tęskno, bardzo tęskno. Więc minuty trwają wieczność. Kto by pomyślał, że czas tak lubi zwalniać
w niewłaściwych momentach.